Jak wynika z informacji włoskiego dziennika "La Repubblica", NATO analizuje możliwe scenariusze eskalacji konfliktu i rozpatruje potencjalne reakcje, gdyby Rosja zdecydowała się na zaangażowanie kolejnego państwa w wojnę na Ukrainie. Takie plany mają charakter bardzo poufny i nie są publicznie komunikowane – czytamy.

Wśród "czerwonych linii" wyznaczonych przez NATO, jedna dotyczy bezpośrednio Polski. Chodzi o możliwą prowokację militarną lub ukierunkowany atak Rosji na nasz kraj bądź państwa bałtyckie. Nawet jeśli nie byłaby to pełnowymiarowa inwazja, taki incydent mógłby zostać potraktowany jako casus belli i wywołać reakcję Sojuszu.

W takim przypadku NATO mogłoby zdecydować się na uruchomienie sił zbrojnych rozmieszczonych wzdłuż wschodniej flanki Europy. Mowa tu o ponad 100 tys. żołnierzy, w tym tych już stacjonujących w regionie, jak i tych, którzy mogliby zostać szybko zmobilizowani w ramach NATO Response Force.

Według włoskiego dziennika plany te na razie pozostają jedynie w sferze możliwych scenariuszy, a NATO nie posiada żadnych konkretnych operacyjnych planów, zakładających wysłanie wojsk na Ukrainę. Priorytetem na tym etapie ma być zabezpieczenie granic państw członkowskich.

Tymczasem prezydent Francji Emmanuel Macron ponownie odniósł się do kwestii ewentualnego rozmieszczenia zachodnich sił zbrojnych na Ukrainie. Zaznaczył, że w razie prośby Kijowa, Zachód powinien rozważyć taki krok. Jednak na razie Ukraina z taką prośbą się nie zwróciła.

Wyznaczenie przez NATO "czerwonych linii" względem Rosji, w tym szczególnej troski o bezpieczeństwo Polski, pokazuje, że Sojusz bacznie monitoruje sytuację i jest gotowy zareagować, gdyby doszło do niebezpiecznej eskalacji konfliktu. Kluczowa dla Paktu jest obrona integralności terytorialnej krajów członkowskich.