Lida to jedno z najważniejszych białoruskich lotnisk wojskowych, z którego rosyjskie siły powietrzne atakowały Ukrainę już w marcu 2022 roku. Z kolei Prudok to centralny arsenał, z którego uzbrojenie trafia do wszystkich białoruskich baz lotniczych, także rezerwowych. Nagromadzenie tak dużej ilości amunicji sugeruje, że działania te mogą mieć znacznie szerszy kontekst niż tylko przygotowania do zaplanowanych na wrzesień wspólnych ćwiczeń wojskowych „Zapad‑2025”.
Władze białoruskie nakazały pracownikom kolei wzmożoną czujność wobec osób postronnych i ich bagażu. Obowiązuje też całkowity zakaz ujawniania jakichkolwiek informacji o transportach wojskowych – kolejarze są zmuszani do podpisywania deklaracji o zachowaniu tajemnicy pod groźbą więzienia. To wyraźnie pokazuje, że reżim Łukaszenki oraz rosyjski aparat wojskowy obawiają się dywersji i przecieków, które mogłyby ujawnić rzeczywiste cele tych działań.
Chociaż oficjalna narracja mówi o przygotowaniach do ćwiczeń wojskowych, eksperci wskazują, że taka skala dostaw znacznie przekracza potrzeby symulowanego scenariusza manewrów. Pojawiają się głosy, że może to być element przygotowań do nowej ofensywy przeciwko Ukrainie – tym razem z terytorium Białorusi – lub demonstracji siły wobec NATO.
Dodatkowo, Rosja wzmacnia obecność lotniczą na Białorusi: regularnie lądują tam wojskowe transportowce Il‑76, a zgodnie z zapowiedziami prezydenta Putina, jeszcze w tym roku w kraju tym mają zostać rozmieszczone rakiety średniego zasięgu typu Oreshnik – informuje Reuters.
Wszystkie te ruchy wskazują, że Moskwa i Mińsk nie tylko kontynuują militarną integrację, ale mogą przygotowywać się do eskalacji działań, zarówno na froncie ukraińskim, jak i w wymiarze regionalnym – w tym Polski, Litwy i Łotwy.