Kiedy w ub. piątek do Polski docierał niż Boris, premier Donald Tusk wystąpił na konferencji prasowej, w czasie której przekonywał, że „prognozy nie są przesadnie alarmujące”.

- „Nie można lekceważyć tej sytuacji, ale dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w skali, która powodowałaby zagrożenie na terenie całego kraju”

- powiedział.

W sobotę natomiast pierwsze miejscowości na południu Polski zostały zalane. Co więcej, unijny komisarz ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarczicz oświadczył wczoraj, że Bruksela od ub. wtorku alarmowała polskie władze o możliwym zagrożeniu. Stąd pojawiły się oskarżenia o zlekceważenie przez rządzących ostrzeżeń, do czego wczoraj na antenie TVP odniósł się sam szef rządu.

- „Tak, prognozy wówczas nie były przesadnie alarmujące. To, co było dla mnie kluczowe, to było pierwsze posiedzenie sztabu. Chciałbym przypomnieć, że to był piątek 13 o 8 rano, tu we Wrocławiu, jeszcze nie było nigdzie wysokiej wody. Nie było mowy o powodzi w Polsce”

- przekonywał Donald Tusk.

W odpowiedzi na te słowa, portal Niezależna.pl przypomniał komunikaty IMGW z dni poprzedzających powodzie.

- „W czwartek i piątek bardzo silne opady deszczu, powodujące podtopienia i zalania na południu kraju. Najgorsza sytuacja wystąpi w województwach: dolnośląskim, opolskim i śląskim. Suma opadów za te dwie doby może wynieść ok. 120 l/m2. Padać będzie również na zachodzie kraju i na Pomorzu, tam do ok. 40-50 mm w ciągu dwóch dni”

- informowano 11 września.

W prognozie hydrologicznej w ub. środę wskazano natomiast, że „należy spodziewać się bardzo szybkich i niebezpiecznych wzrostów stanów wody”.

- „Prognozowane są dwa główne zagrożenia hydrologiczne w ciągu najbliższych dni. Pierwszym z nich będzie gwałtowny przybór wody w korytach rzecznych – prognozuje się szybki wzrost do strefy wody wysokiej, z przekroczeniami stanów umownych. Największe przyrosty stanów wody prognozowane są w piątek, sobotę i niedzielę. Istnieje duże prawdopodobieństwo utworzenia się lokalnych wezbrań. Na wielu stacjach hydrologicznych możliwe będzie przekroczenie stanów umownych”

- czytamy.

- „Drugim zagrożeniem będą podtopienia na obszarach miejskich. Mogą pojawić się problemy z odprowadzeniem znacznej ilości wody deszczowej przez miejski systemy kanalizacyjne. Istnieje realne zagrożenie pojawienia się lokalnych powodzi od piątku do niedzieli”

- dodano.

Nie mniej alarmujący był komunikat opublikowany przez IMGW 12 września, dzień przed słynnymi słowami premiera.

- „W okresie 13-16.09.2024 r. w efekcie prognozowanego rozwoju sytuacji meteorologicznej przez cały okres prognostyczny należy spodziewać się wzrostów stanów wody wraz z przekroczeniem stanów umownych (ostrzegawczych i alarmowych). Sytuacja zaznaczy się szczególnie na sudeckich dopływach Odry. Szczególnie niebezpiecznie będzie w zlewniach Osobłogi, Nysy Kłodzkiej, górnego Bobru i Kwisy, oraz Oławy, Ślęzy, Bystrzycy i Kaczawy”

- ostrzegali eksperci.

- „W wyniku prognozowanych, bardzo intensywnych opadów, szczególnie w obszarach zurbanizowanych wystąpią podtopienia. Istnieje zagrożenie pojawienia się powodzi błyskawicznych. W dalszych dniach woda powodziowa spływać będzie w dół zlewni, zaznaczając się wzrostami stanu wody i przekroczeniami stanów umownych na głównych rzekach”

- dodali.