Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jak będzie wyglądał nowy Parlament Europejski po ostatnich wyborach w opinii Pana Posła?

Ryszard Czarnecki, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości: Na pewno będzie inny niż w latach 2019-2024. Będzie znacznie bardziej na prawo. Natomiast jeszcze tak naprawdę nie wiadomo, jaki będzie jego kształt polityczny. Nie w sensie europosłów z poszczególnych partii, bo to jest rzecz znana już od poniedziałku. Chodzi o to, jak to będzie wyglądało w sensie strukturalnym.

Na chwilę obecną nie wiadomo, czy powstanie jedna wielka frakcja prawicowa i tu należy wskazać na dużą odpowiedzialność 20 europosłów z Prawa i Sprawiedliwości, którzy - zgodnie z zapowiedziami przedwyborczymi - powinny do tego dążyć. Nie wiadomo też, czy będzie formalna współpraca koalicyjna między Europejską Partią Ludową, a Europejskimi Konserwatystami i Reformatorami, co zapowiadała, kandydująca na przewodniczącą Komisji Europejskiej pani Ursula von der Leyen.

Nie wiadomo również, czy zostanie odtworzona wielka koalicja Europejskiej Partii Ludowej i socjalistów. Ale nawet gdyby była, to i tak będzie brakowało głosów do większości. Jednym słowem tych znaków zapytania jest wiele. Odpowiedź przyniosą najbliższe tygodnie. Pytanie, czy prawica będzie potrafiła skonsumować swoje niewątpliwe zwycięstwo, choćby w trzech największych krajach europejskich i w ogóle Unii. Czy też prawica będzie jak Polska w bitwie pod Grunwaldem, gdzie odniosła wielką wygraną nad Zakonem Krzyżackim, ale potem nie potrafiła skonsumować efektów tego zwycięstwa.

Czy partie prawicowe będą się łączyły w Parlamencie Europejskim? Obiecywały to przed wyborami. Sygnałem, że Francuzi z formacji pani Marine Le Pen traktują to bardzo poważnie była ich deklaracja dosłownie kilka dni przed wyborami, że wykluczają możliwości współpracy z Alternatywą dla Niemiec. Myślę, że to zostało bardzo dobrze przyjęte przez Prawo i Sprawiedliwość, ponieważ PiS też wykluczał współpracę z AfD.

Odnosząc się do kwestii, czy wszystkie ugrupowania prawicy będą dążyły do utworzenia jednej frakcji, to mam wrażenie, że te które obecnie rządzą, ze względów na medialne odium z tytułu wchodzenia w formalne związki z prawicą uważaną za skrajną, radykalną – tak określaną przez establishment i media tego głównego nurtu - mogą się obawiać takiej formalnej współpracy w ramach jednej wielkiej grupy politycznej. Pytaniem, które zatem jest kluczowe jest to, czy za taką wielką frakcją będą chociażby rządzące partie we Włoszech, Czechach czy Finlandii.

Jak to jest, że Lewica się łączy na różne sposoby i tworzy różne alianse, a kiedy prawica próbuje to robić, to podnosi się wielkie larum?

To oczywisty przykład totalnej hipokryzji i to przez duże „H” ze strony lewicy i liberałów. Przez lata liberałom we frakcji ALDE w europarlamencie nie przeszkadzał rosyjski polityk wybrany na Litwie, Viktor Uspaskich i jego Partia Pracy - był on członkiem frakcji liberałów. Ponadto europejskim Zielonym przez lata nie przeszkadzała tuba rosyjskiej propagandy, czyli europoseł Tatjana Ždanoka z Łotwy. Wreszcie, Europejskiej Partii Ludowej nie przeszkadzała Angela Merkel, z jej de facto prorosyjską polityką, a warto tu przypomnieć, że w ciągu 3 lat,między 2019 a 2022 rokiem rozmawiała z Władimirem Putinem aż 34 razy. I na końcu, liberałom także nie przeszkadzał prezydent Francji Emmanuel Macron, który z tym samym Putinem w tym samym okresie rozmawiał aż 42 razy, co było rekordem.

W tym samym czasie rzekomą pro-rosyjskość zarzuca się prawicy. To jest oczywiście instrumentalne traktowanie prawdy i rzeczywistości. Można powiedzieć, że „tak krawiec kraje, jak mu materiału staje”. Widocznie lewicę i liberałów tylko na to stać.

A jakby pan poseł ocenił sytuację w Polsce po tych wyborach? Co się zmieniło?

Przede wszystkim następuje spektakularne zjadanie przystawek przez Koalicję Obywatelską. Dodatkowo Trzecia Droga pobiła rekord in minus w historii III RP, ponieważ w ciągu niespełna 8 miesięcy straciła połowę swojego elektoratu. Lewica z kolei jest na równi pochyłej, czy też mówiąc Józefem Mackiewiczem „na drodze wielkiego ześlizgu” - warto wskazać, że w 2019 roku w wyborach parlamentarnych co ósmy Polak głosował na lewicę, w 2023, w tych ostatnich wyborach parlamentarnych już co dwunasty, a teraz do europarlamentu - już tylko co szesnasty. Widać więc gołym okiem, że w koalicji 13 grudnia następuje identyczny proces, jak – uwaga! - w koalicji prawicowej Prawa i Sprawiedliwości, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony w latach 2006-2007. Wtedy PiS pożerał elektorat obu mniejszych koalicjantów, teraz dzieje się identycznie, chociaż w innej ideowo koalicji i robi to Platforma Obywatelska wobec Trzeciej Drogi i Lewicy.

Czy ta sytuacja zjadania tych politycznych przystawek i – jak można wyraźnie zauważyć – uziemienia Trzeciej Drogi przez niebywały skandal związany z sytuacja na granicy z Białorusią, aresztowaniami żołnierzy i nawet śmiercią jednego z nich z rąk nielegalnego migranta, nie odsłania kolejnych spraw? Słyszy się, że próba całkowite deprecjacji Władysława Kosiniaka-Kamysza, może wskazywać na przygotowania Donalda Tuska do jego startu w najbliższych wyborach prezydenckich. Jak by Pan Poseł się do tego odniósł?

Wyraźnie widać, że Donald Tusk czyści sobie przedpole. Zerwał już obiecaną koalicję na wybory samorządowe z lewicą, czym doprowadził do klęski tej formacji w tych wyborach i wyraźnego zmniejszenia liczby lewicowych radnych wojewódzkich. Ogrywa Szymona Hołownię machając mu przed oczyma obietnicą przedłużenia na drugą połowę kadencji funkcji Marszałka Sejmu, a miał to przecież być marszałek rotacyjny. Hołownia już stwierdził, iż nie wyklucza, że będzie pełnił tę funkcję do końca. Jest to ewidentnie wynik rozmów z Tuskiem. W ten sposób Tusk skłóca koalicjantów, ponieważ tę funkcję miał objąć w drugiej połowie kadencji Włodzimierz Czarzasty.

Idąc dalej, słabe - a nawet bardzo słabe - wyniki wyniki w wyborach europejskich powodują wrzenie w Trzeciej Drodze: osobno w PSL-u, osobno w Ruchu Polska 2050, ale również w Nowej Lewicy, co widać chociażby nawet po twittach niektórych senatorów Lewicy, którzy wprost krytykują Roberta Biedronia i Krzysztofa Śmiszka.

Jednym słowem, Tusk bardzo świadomie zabiera tlen -że tak to określę - koalicjantom i skutecznie stara się ich poróżnić. Jeżeli zostanie już bez Hołowni w rankingach, to myślę, że wystartuje właśnie on. Jeśli ktoś powie, że przecież Tusk przed chwilą powiedział, że nie wystartuje, to przypomnę, że w 2014 roku mówił, że na pewno nie wystartuje na żadną funkcję w Unii Europejskiej. A potem, po paru miesiącach został przewodniczącym Rady Europejskiej. Widać z tego wyraźnie, że w przypadku zaprzeczeń Tuska jest tak samo, jak z sowiecką agencją TASS: jeśli agencja TASS zaprzeczała, to było wiadomo, że to jest potwierdzenie.

Kto z prawej strony może być kandydatem na urząd Prezydenta RP? Czy będzie jakiś wspólny kandydat Prawicy? Prawo i Sprawiedliwość będzie miała swojego?

Na pewno Konfederacja będzie miała swojego, a Prawo i Sprawiedliwość swojego. Mam nadzieję, że po prawej stronie będzie w sumie tylko dwóch. PiS swojego kandydata ogłosi zapewne w listopadzie - grudniu. Jest kilkoro osób pełniących funkcje publiczne lub tych, które takie funkcje pełniły, a to premiera, a to marszałka Sejmu. Wyboru dokona Jarosław Kaczyński, którego pozycja umocniła się po wyborach samorządowych i nie osłabła po zremisowanych de facto wyborach europejskich. To jest - myślę - kwestia dosłownie kilku miesięcy, żebyśmy wiedzieli kto to będzie.

A jakby Pan Poseł skomentował atak nożownika na Roberta Bąkiewicza? Ten napastnik został bardzo szybko zwolniony, a warto podkreślić, że już był zatrzymywany. Jednocześnie Adam Bodnar dalej ma tę komisję i ściga żołnierzy za to, że używali broni w obronie terytorium Polski i obronie własnej przed nielegalnymi migrantami?

To co się stało pokazuje, że ta władza w zasadzie zapala zielone światło na fizyczną rozprawę z politykami prawicy. Jeżeli wypuszcza się nożownika z aresztu, to w ten sposób pokazuje się jasno, że mamy do czynienia z bezkarnością, gdy ktoś fizycznie atakuje, dokonuje zamachów czy bije polityków prawej strony sceny politycznej. To nie jest nowina, bo wcześniej taka przemoc fizyczna była już stosowana na przykład wobec prolajferów - aktywistów broniących życia dzieci nienarodzonych.

Teraz natomiast przyniosło się to na polityków. Zwracam uwagę, że ze strony obozu rządzącego koalicji 13 grudnia nie ma potępienia tego ataku, a temat dla liberalnych mediów w zasadzie nie istnieje. Takie podejście będzie więc zachęcało do kolejnych agresji, do fizycznej rozprawy z politykami prawicy. W tym samym czasie polskich obrońców granic zakuwa się w kajdanki, zabiera im się połowę pensji, prowadzi się przeciwko nim śledztwo.

To rzecz naprawdę niebywała i wyraźnie pokazuje priorytety tej władzy. Tych, którzy bronią polskiego państwa się aresztuje, a tych, którzy atakują fizycznie, atakują nożem polityków prawicy wypuszcza się natychmiast z aresztu.

Chciałbym jeszcze zapytać Pana Posła o plany najbliższą i na odrobinę dalszą przyszłość.

Do połowy lipca jestem europosłem - jednym z pięciu, którzy są tu od samego początku, od 2004 roku. Obok mnie są to: Jerzy Buzek, Jan Olbrycht, Bogusław Liberadzki, Jacek Saryusz-Wolski.

Cieszę się z mojego bardzo dobrego wyniku, ponieważ głos na mnie oddało ponad 66 tysięcy wyborców. To wynik lepszy od – uwaga - ponad jednej piątej nowo wybranych europosłów, bo 11 europosłów uzyskało gorszy wynik ode mnie. Jestem pierwszym niewchodzącym w Wielkopolsce. Jednocześnie drugi mandat w Wielkopolsce dla PiS miał być tym 21-szym dla naszej formacji - według wszystkich obliczeń w kraju- ale PiS ma 20 mandatów, nie 21.

Teraz jestem w Brukseli, już dostałem pewne propozycje współpracy. Myślę, że generalnie będę się koncentrował na polityce międzynarodowej. Jednak za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.

Bardzo dziękuję Panie Pośle za rozmowę.